Mechanicy przestrzegają: te oszczędności się nie opłacają

 „Czy dałoby się taniej?” – to jedno z częstszych pytań zadawanych w warsztatach samochodowych. Mimo iż właściciele aut zawsze szukają oszczędności, niektóre naprawy wymagają kompleksowego podejścia.  Wybierając opcję „po kosztach”, kierowcy winą za kolejną usterkę czy wcześniejsze zużycie części obarczają później producentów pojazdów lub mechaników. O tym, na jakie oszczędności nie warto się pokusić, mówią przedstawiciele największej w Polsce sieci warsztatowej – ProfiAuto Serwis.

Zawsze da się zaoszczędzić trochę pieniędzy, jeśli naprawa zostanie wykonana tylko w zakresie usterki. Jednak niektóre podzespoły wymagają kompleksowego podejścia, by odroczyć w czasie kolejną wizytę w warsztacie. Kierowcy, którzy szukają oszczędności na każdym kroku, winą obarczają producentów aut – mówiąc, że są słabej jakości, lub też producentów części, wskazując na przykład, że to  „chińszczyzna”.

Mechanicy przestrzegają: te oszczędności się nie opłacają

- Klienci serwisów często zmuszają mechaników do ograniczenia naprawy tylko do niezbędnego minimum – mówi Adam Lehnort, ekspert ProfiAuto Serwis. – Kierowcy zwykle liczą tylko cenę części oraz czas poświęcony na jej wymianę, a to błąd. Nierzadko warto, a nawet trzeba wykonać kilka dodatkowych działań. Jeśli nie, kolejna wizyta w serwisie odbędzie się dużo wcześniej, niż planowano, a klient będzie płacił dwa razy – dodaje ekspert.

Układ wtryskowy – naprawy drogie, bo tanie

Doskonałym tego przykładem są naprawy układu wtryskowego współczesnych silników diesla. Jest to system naczyń powiązanych, podzespołów i mechanizmów wzajemnie ze sobą współpracujących. W niemal każdym z nich przepływa paliwo, a ono jest doskonałym nośnikiem usterek.

Przyjmijmy, że awarii ulega wtryskiwacz. Najtańsza naprawa polega na jego wymianie, nierzadko na używany. Kto szuka przyczyny? Tylko profesjonalne serwisy, które nie podchodzą do naprawy inaczej. Przyczyną może być natomiast wycierająca się pompa paliwa, z której opiłki zniszczyły wtryskiwacz. Patrząc na cały układ wiadomo, że opiłki trafiły do każdego elementu układu wtryskowego. Skoro utknęły we wtryskiwaczu – a zatem zalegają w zbiorniku –  są też w szynie Common Rail. Prędzej czy później nieuniknione będą kolejne podobne usterki, dlatego sama wymiana uszkodzonego wtryskiwacza to w tym przypadku za mało.

- Od ponad 20 lat mamy doświadczenie z dieslami typu Common Rail i tych układów wtryskowych nie sposób tanio naprawiać. Chyba, że ma to być naprawa na krótką metę – mówi Adam Lehnort z ProfiAuto Serwis. – Zwykle powtarzające się usterki, często nazywane nawet wadami, wynikają z tej samej przyczyny, nieusuniętej od pierwszej wizyty w warsztacie. Drogie naprawy diesli to zwykle pokłosie właśnie tanich napraw, kiedy klient chciał zaoszczędzić, zamiast zrobić to raz a dobrze – dodaje ekspert.

Przy naprawach układu wtryskowego – zgodnie ze sztuką – zaleca się przynajmniej porządne płukanie całego układu, a także wymianę niektórych elementów. Zbiornik paliwa, jeśli ma już kilkanaście lat, nawet bez usterek warto wymienić, ponieważ nagromadzone zanieczyszczenia mogą zniszczyć wtryskiwacze lub pompę paliwa. To samo dotyczy szyny wtryskowej, którą wraz z przewodami powinno się wymienić na nowe, kiedy w układzie pojawią się np. opiłki ze zużytej pompy. 

Podobnie jest z turbodoładowaniem

- Nie inaczej jest z układem doładowania – kontynuuje temat ekspert ProfiAuto Serwis. – Tu również bez znalezienia przyczyny naprawa turbosprężarki nie ma sensu. Wymienić powinno się nie tylko turbosprężarkę, ale także intercooler, którego w zasadzie nie da się wyczyścić. Nowy przewód intercoolera to już niewielki, ale istotny wydatek, jeśli porównać to z kosztem ponownej wymiany turbiny. W ramach naprawy dobrze jest wymienić także przewody olejowe do turbosprężarki – dodaje Adam Lehnort.

Niektóre firmy zajmujące się sprzedażą nowych turbosprężarek czy regeneracją używanych nie uwzględnią gwarancji na część, jeśli nie udokumentuje się wymiany niektórych dodatkowych elementów.  Tymczasem kompleksowa naprawa turbo wraz ze znalezieniem przyczyny, usunięciem jej i wymianą współpracujących części, może być nawet dwukrotnie droższa niż sama tylko wymiana zużytej czy uszkodzonej turbiny. Jest to co prawda duże pole do oszczędności, ale niestety na krótką metę.

Lepiej zrobić raz, niż dwa razy – sprzęgła, paski osprzętu, zawieszenie i hamulce

Przykładem naprawy, którą można zrobić raz (choć niektórzy wybierają opcję podwójnych kosztów), jest wymiana sprzęgła. W wielu samochodach jest ono sterowane hydraulicznie, centralnie umieszczonym wyprzęgnikiem. By się do niego dostać, trzeba wykonać niemal te same czynności, jak przy wymianie sprzęgła.

Argument ceny bywa dla wielu wystarczający. Przykładowo sprzęgło kosztuje 500 zł, a wysprzęglik 350. Można więc „zaoszczędzić” sporo na częściach. Sama robocizna kosztuje ok. 600-1000 zł. Problem polega jednak na tym, że przy wymianie sprzęgła, wymiana wysprzęglika na nowy jest czynnością „przy okazji”. Jeśli zaś zostawimy stary wysprzęglik, a po zamontowaniu sprzęgła się on zepsuje, trzeba będzie wydać kolejną sporą kwotę na robociznę, czego można było uniknąć. To jednak nie wszystko. Skoro mamy już wyjętą skrzynię biegów, mechanik powinien zaproponować wymianę uszczelniaczy skrzyni, wału korbowego, kontrolę osłon i uszczelnienie przegubów.

- Pozostaje jeszcze kwestia koła dwumasowego (w samochodach, w których występuje). Sprzęgło i dwumasowe koło zamachowe nie psują się z dnia na dzień. Kierowca otrzymuje pewne symptomy i ma trochę czasu, żeby przygotować się na większe wydatki – podpowiada Adam Lehnort.

Właściciel auta, w którym szwankuje sprzęgło, powinien wcześniej odwiedzić warsztat, by mechanik określił jakie elementy należałoby w najbliższym czasie wymienić i z jakimi kosztami powinien się liczyć. Mogą być one znacznie wyższe, niż się wydaje.

- Podobnie jest z pracami przy samym silniku. Jeśli przykładowo wymiana rozrządu wymaga wyjęcia silnika, to wielkim zaniedbaniem byłoby niesprawdzenie wszystkich uszczelnień, które przy wymianie również wymagają wyjęcia silnika. Na uszczelkach można zaoszczędzić kilkadziesiąt czy kilkaset złotych, ale po co płacić ponad 1000 złotych za robociznę dwa razy? – pyta retorycznie ekspert ProfiAuto Serwis.

Przykładem nietrafionych oszczędności jest również teoretycznie prosta wymiana klocków i tarcz hamulcowych. Jeśli chodzi o klocki, można je wymienić w godzinę lub krócej. Sprawdzenie zacisków, (w starszych autach mogą wymagać naprawy), to dodatkowy czas i pieniądze, jednak brak kontroli tych elementów stanowi tylko pozorną oszczędność. „Stojące” zaciski sprawią, że cały układ hamulcowy będzie niesprawny, co w konsekwencji może nawet blokować koła i wpływać na zużycie nie tylko części samochodowych, lecz także paliwa.

Podobnie jest z naprawami zawieszenia, które w większości przypadków powinny kończyć się kontrolą geometrii. Bez tego szybciej zużyją się opony, a każda z nich jest z reguły droższa, niż regulacja zawieszenia.

Inną nietrafioną oszczędnością jest ignorowanie paska osprzętu silnika. Są jednostki, w których zerwanie takiego paska może spowodować niemałą „rewolucję” pod maską, a nawet wkręcenie się w pasek rozrządu i destrukcję silnika. Sam pasek kosztuje kilkadziesiąt złotych, a może wygenerować koszty liczone w tysiącach. Nie inaczej bywa z rolkami paska rozrządu, w tym z pompą wody, która często napędzana jest tym paskiem.

- Napęd rozrządu należy wymieniać w całości. A więc wymieniamy wszystkie te elementy, które da się wymienić, ponieważ konsekwencje awarii którejkolwiek są bardzo kosztowne – wyjaśnia ekspert ProfiAuto. – Nie ma znaczenia, czy mówimy o pasku czy też łańcuchu. Wielkim błędem byłoby też zaniedbanie pod kątem wycieków oleju w widocznych przy wymianie miejscach – dodaje Adam Lehnort.

„Nie bądź mądrzejszy od mechanika” – to jedna z najlepszych rad, jakie można dać właścicielom pojazdów, którzy sami mechanikami nie są. Jeśli profesjonalny mechanik proponuje szerszą wymianę, niż zakładał kierowca, nie warto traktować tego jako zbędny wydatek, lecz jako ochronę przed większymi wydatkami w przyszłości.


« powrót do listy